
Kotłownia za 100 tysięcy czy za 30?
W czasach, gdy dofinansowanie płynie szerokim strumieniem, a słowo „eko” sprzedaje wszystko – można klientowi wcisnąć prawie wszystko. Bufor z kosmosu? Proszę bardzo. Zasobnik jak beczka po kiszonce? Już pakujemy. A jak się jeszcze powie „Panie, program pokryje 60%” – klient kiwa głową szybciej niż palnik startuje przy rozpalaniu.Tylko że potem… wchodzi instalator. I widzi kotłownię, która wygląda jak zaplecze elektrowni atomowej – tylko bez ładu, składu i sensu.
Ten tekst to nie atak na handlowców. To apel o rozsądek. Bo różnica między „kotłownią za 100 tysięcy” a „taką, która działa za 30” to nie jakość – to świadomość potrzeb.
Papier przyjmie wszystko – przykład, który mówi sam za siebie
Kotłownia: 5,5 m². Dom: 100 m². Jeden prosty obieg grzejnikowy.
A klient dostaje od handlowca zestaw „optymalny” za ponad 40 000 zł:
- kocioł 15 kW z zewnętrznym zasobnikiem,
- bufor 800 litrów,
- stojący zasobnik CWU 200 litrów,
- trzy pompy,
- zawory, sterowniki, grupy pompowe – pełna paleta katalogowa.
Tyle że:
- bufor się nie mieści – i nie ma gdzie go wstawić,
- zasobnik CWU też odpada – wcześniej był wiszący 80-litrowy, bo po prostu stojący się nie mieścił,
- trzy pompy – przy jednym obiegu?
Co z tym układem nie gra?
- Pompa CWU – okej, wiadomo.
- Pompa na krótki obieg (ochrona powrotu) – ma sens.
- Ale pompa na obieg grzewczy, w którą wodę pcha pompa kotłowa? To jakby dwa konie ciągnęły ten sam wóz, każdy w swoją stronę.
Technicznie – możliwe. Logicznie – bez sensu. Energetycznie – stratne.
A wystarczyło zapytać instalatora.
Ten zamiast katalogowego zestawu:
- dobrałby układ z dwoma pompami,
- zaproponował zawór 3-drogowy z ochroną powrotu,
- zamiast bufora – zaprojektowałby logiczne sterowanie kotła,
- zamiast zasobnika 200 l – dałby wiszący, 100-litrowy, z którego domownicy już korzystali.
I nagle okazuje się, że:
- sprzętu jest mniej,
- instalacja działa prosto i bezbłędnie,
- a kotłownia kosztuje kilkanaście tysięcy mniej – bo jest dobrana z głową, a nie z tabelki.
Morał?
Sprzedaż to nie montaż.
A kotłownia to nie infografika.
Jeśli w wycenie masz 3 pompy, bufor i zasobnik, który nie mieścił się już wcześniej – to nie rozwiązanie. To maszyna losująca z katalogu.
I zanim dasz się przekonać do takiego zestawu, zapytaj: „Czy ktoś w ogóle widział moją kotłownię?”
A potem przychodzi instalator… i widzi dramat
Wizja handlowca była piękna. Na komputerze wszystko się mieściło. Schematy wyglądały nowocześnie, a kosztorys robił wrażenie: 12 pozycji, każda z nazwą jak z katalogu NASA.
Ale potem instalator otwiera drzwi do kotłowni i widzi:
- brak miejsca na bufor, który ma 80 cm średnicy i nie przejdzie przez futrynę,
- przewody zasilania grzejników wyprowadzone tak, że zawór 3-drogowy trzeba by zamontować… w sąsiednim pomieszczeniu,
- trzy pompy i ani jednego miejsca na grupę pompową bez przerabiania całej hydrauliki,
- brak miejsca na dostęp do kotła, na filtr, na czujniki – za to sterownik do wszystkiego „na ścianie, gdzie będzie pasował”.
W tym momencie instalator staje przed wyborem:
- Próbować zrealizować wizję handlowca – ryzykując, że coś nie będzie działać, albo coś się rozleci,
- Zadzwonić do klienta i powiedzieć prawdę: „Trzeba to przemyśleć na nowo, bo to nie ma sensu.”
Dobrzy instalatorzy wybierają opcję nr 2. Ale są tacy, którzy „robią jak w papierach”. A potem klient zostaje z instalacją, która:
- nie działa tak, jak powinna,
- jest trudna w obsłudze,
- generuje koszty serwisu już w pierwszym sezonie,
- i której nikt nie chce się dotknąć przy awarii, bo „to nie ja montowałem”.
To nie są bajki. To codzienność
Co naprawdę jest potrzebne – i za ile?
Dobry instalator nie dubluje pomp, nie wciska bufora na siłę i nie montuje zasobnika tylko dlatego, że „jest w zestawie”. On patrzy na realne potrzeby i możliwości konkretnego budynku.
W domu 100 m² z jednym obiegiem grzejnikowym naprawdę nie trzeba rozwiązań jak z przemysłowej ciepłowni. Kocioł o odpowiedniej mocy, sprawne sterowanie, ochrona powrotu i zasobnik CWU dopasowany do liczby domowników – tyle wystarczy, by system działał niezawodnie przez lata.
Co zyskuje klient?
- mniej urządzeń = mniej rzeczy, które mogą się zepsuć,
- niższy koszt montażu i późniejszego serwisu,
- kotłownię, która jest przejrzysta i funkcjonalna,
- i, co najważniejsze – system, który działa.
A ile to kosztuje?
Kotłownia „z katalogu” często dobija do 45–60 tys. zł.
Kotłownia przemyślana, zaprojektowana przez instalatora i dopasowana do rzeczywistych potrzeb – 25–35 tys. zł.
Różnica? Nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. I tona frustracji mniej.
Kiedy handlowiec i instalator mogą się dogadać – a kiedy nie
Są sytuacje, w których współpraca handlowca z instalatorem działa jak dobrze zestrojony układ hydrauliczny. Handlowiec zna produkty, instalator zna praktykę, a klient dostaje instalację, która nie tylko działa, ale jeszcze cieszy oko.
Ale są też sytuacje odwrotne. Handlowiec sprzedaje „zestaw uniwersalny”, instalator go montuje „jak się zmieści”, a klient zostaje z systemem, który teoretycznie spełnia wymogi programu… i nic poza tym.
Dobry handlowiec to ten, który:
- rozumie ograniczenia przestrzenne i techniczne,
- nie boi się skonsultować oferty z instalatorem,
- nie obraża się, gdy coś trzeba odjąć z zestawu,
- i wie, że zadowolony klient wróci – a nie ten, który się dał nabrać.
Dobry instalator to ten, który:
- potrafi wytłumaczyć, co działa, a co nie,
- nie montuje wszystkiego jak leci, bo „tak jest na papierze”,
- i nie boi się powiedzieć: „Tego nie montuję, bo to nie ma sensu.”
Gdzie leży granica?
W komunikacji.
Jeśli handlowiec robi swoją robotę „sprzedażowo”, a instalator „po cichu” zmienia projekt, byleby zadziałało – to katastrofa murowana. Każdy działa na własną rękę, nikt nie bierze odpowiedzialności, a klient nie wie, kogo słuchać.
Jeśli za to współpracują – da się zrobić instalację i skuteczną, i ekonomiczną, i zgodną z wymaganiami programu. Bez kombinowania. Bez konfliktów.
5. Zakończenie – za co tak naprawdę płacisz?
Płacisz za spokój. Albo za chaos – zależy, kogo słuchasz i z kim współpracujesz.
Bo kotłownia za 100 tysięcy złotych, która wygląda jak z reklamy, ale nie działa – to nie inwestycja. To pokazówka. A pokazówki nie grzeją.
Z drugiej strony kotłownia za 30 tysięcy, dobrze zaprojektowana i wykonana przez fachowca, który rozumie potrzeby Twojego domu – to rozwiązanie na lata.
Nie chodzi o to, żeby wydać jak najmniej. Chodzi o to, żeby wydać mądrze. Żeby każda złotówka miała swoje uzasadnienie. Żeby instalacja była logiczna, bezpieczna i skuteczna. I żeby nie trzeba było dzwonić po serwis w czasie pierwszego sezonu grzewczego.
Dobry instalator nie tylko zamontuje. Dobry instalator najpierw zapyta.
A jeśli ktoś nie pyta, tylko wręcza gotowy zestaw – to znaczy, że grzeje głównie Excel.
Potrzebujesz konkretu? Zgłoś się do Termo System Serwis
W Termo System Serwis projektujemy kotłownie, które działają – bo nie sprzedajemy zestawów z katalogu, tylko rozwiązania szyte na miarę. Nie zgadujemy. Nie kombinujemy. Rozmawiamy z klientem, oceniamy możliwości i dopiero wtedy doradzamy, co naprawdę warto zamontować. I za ile. Bez ściemy.
📞 Szukasz kotłowni, która nie zawiedzie po sezonie? Skontaktuj się z nami.
Termo System Serwis – instalacje, które grzeją.